czwartek, 31 października 2019

Halloween (1978) Niezapomniana noc

Tytuł: Halloween
Produkcja: USA 1978
Obsada: Donald Pleasence, Jamie Lee Curtis, Nancy Kyes
Gatunek: Horror
Czas: 1 godz. 31 min.
Filmweb: 6,9/10

"Halloween" dowodzi, że prawdziwy pasjonat może nakręcić porządny film, nawet bez ogromnego budżetu. John Carpenter dysponował tylko 300 tys. dolarów, a mimo to "Halloween" zarobił grube miliony i stał się klasykiem gatunku. Zawdzięcza to wielu czynnikom. Nim jednak o nich wspomnę, pokrótce streszczę fabułę.

Historia rozpoczyna się dokładnie w noc Halloween w 1963 roku. Małym miasteczkiem Haddonfield wstrząsa tragedia. Sześcioletni Michael Myers sięga po nóż kuchenny i w rodzinnym domu morduje swą starszą siostrę. W konsekwencji tej zbrodni zostaje umieszczony w zakładzie psychiatrycznym. Trafia tam pod opiekę dr Samuela Loomisa. Psychiatra jednak nie potrafi dotrzeć do chłopaka. Po 15 latach dorosły już Michael wykorzystuje okazję i ucieka z zakładu. Zmierza do rodzinnego miasta, na spotkanie z niczego niepodejrzewającą Laurie Strode...

Jamie Lee Curtis (Laurie Strode) i Tony Moran (Michael Myers)

Alfred Hitchcock powiedział kiedyś, że film musi się zacząć trzęsieniem ziemi. Carpenter skorzystał z tej maksymy i od pierwszego ujęcia otoczył widza klimatem wszechobecnego zagrożenia. Utrzymuje się on aż do ostatniej sceny, a osiągnięto go paradoksalnie zwolnieniem tempa. Otóż po ucieczce z zakładu psychiatrycznego akcja przenosi się na typowe, senne osiedle domków jednorodzinnych. Mamy przystrzyżone żywopłoty, pożółkłe liście. Niby wszystko jest w porządku. Z pozoru nic się nie zmieniło. A jednak oglądając "Halloween" odczuwamy nieustające ciarki. Wiemy bowiem, że gdzieś za rogiem czeka zamaskowany osobnik. Zagrożenie może kryć się dosłownie wszędzie. Obserwuje nas. My z kolei nie możemy go dostrzec. Michael zachowuje się właśnie w ten sposób. Ukrywa się, widzimy go na ekranie sporadycznie i dosłownie na chwilę. Przez to jesteśmy w napięciu jak Laurie. Bohaterka wie, że ktoś ją obserwuje. Kilka razy widziała tego faceta. Jednak nic nie jest w stanie zrobić. Ten jakże mroczny klimat tworzy też fenomenalny podkład muzyczny. Motyw przewodni jest genialny w swej prostocie. Potrafi bez trudu przyprawić o dreszcze także w scenach, gdy wiadomym jest, że atak nie nastąpi. Melodia ta stała się jedną z najbardziej rozpoznawalnych ścieżek dźwiękowych w historii kina. I dobrze, gdyż naprawdę na to zasłużyła.

Tony Moran (Michael Myers)

Aktorstwo również prezentuje się wybornie. Fakt ten pozytywnie zaskoczył, gdyż w większości niskobudżetowych horrorów, jest traktowany po macoszemu. Najlepiej wypadł Donald Pleasence. Jako dr Loomis był fenomenalny. Równie dobrze spisała się Jamie Lee Curtis. Laurie Strode w jej wykonaniu wyraźnie odcina się od koleżanek. Jako jedyna nie okłamuje rodziców i przykładnie wykonuje obowiązki opiekunki do dzieci. Dziewczyna nawet nie przeczuwa, z jakim potworem przyjdzie jej się zmierzyć. Pochwały należą się tym większe, że był to debiut Jamie na dużym ekranie. Był on jak marzenie, gdyż stworzyła mistrzowską kreację.

Jamie Lee Curtis (Laurie Strode)

"Halloween" odniósł też sukces dzięki kreacji głównej postaci. Michael Myers został ukazany przez Carpentera jako zło wcielone. Milczący, skrywający swe oblicze za pozbawioną wyrazu maską. Maska ta jest symbolem zerwania kontaktu ze światem i niemożnością porozumienia z mordercą. Michael odciął się przez nią od świata, stworzył swój własny niedostępny dla innych. Nic nie czuje, nie uznaje ogólnie przyjętych zasad moralnych, jest niczym zombie. Jedyną szansą na dotarcie do jego wnętrza jest zerwanie z twarzy tej bariery. Jest to niemożliwe, gdyż każdy śmiałek spotyka się z drugim, nieodłącznym atrybutem Myersa - kuchennym nożem. Prócz nowego spojrzenia na głównego bohatera, trafnie dobrano aktorów. Tony Moran to naprawdę kawał chłopa. To dodatkowo nadaje dorosłemu Myersowi upiorności. Z kolei Will Sandin z twarzy jest niczym aniołek. Carpenter w ten sposób dowodzi i przestrzega zarazem, że pozory mylą. Warto zapamiętać tą myśl.

Michael Myers

"Halloween" to horror doskonały. Nie ma absolutnie żadnego słabego punktu. Przez większość czasu jest spokojny, nastrojowy i przerażający równocześnie. Ponadto stworzył prawdziwą ikonę kina grozy - Michaela Myersa. Nic dziwnego, że zapoczątkował jedną z najdłuższych serii w historii. Któż bowiem nie marzy, by dorównać arcydziełu? Chyba każdy, jednak póki co, to Carpenter stworzył nadal niedościgniony wzór.

PS. W poprzednim poście polecałem ten film na Halloween.

Ocena: 10/10 arcydzieło!

------
Polecam przeczytać recenzje Demona cyrku

TOP 10 horrorów na Halloween

Witam wszystkich bardzo serdecznie w moim pierwszym takim poście. W tym poście polecę wam moje 10 ulubionych horrorów na Halloween, więc zaczynamy.





1. Odgłosy (1977)

Susan Bannion przyjeżdża z Ameryki do Wiednia, aby uczęszczać do najsławniejszej szkoły baletowej w mieście. Jednak, gdy tylko pojawia się na miejscu od razu odkrywa, że dzieją się tutaj dziwne i okropne rzeczy. Młode dziewczyny giną jedna po drugiej w strasznych okolicznościach, a instruktorka tańca, służące i dyrektorka zdają się nie dostrzegać niebezpieczeństwa. Wkrótce Susan dowie się, dlaczego i jakie tajemnice kryje przeklęte miejsce...


2. Halloween (1978)

Michael Myers, uciekinier z domu psychiatrycznego, który jako sześciolatek brutalnie zamordował siostrę, powraca do rodzinnego Haddonfield. Tuż za nim podąża leczący go od kilkunastu lat doktor Loomis (Donald Pleasence), chcąc ostrzec mieszkańców przed psychopatą. Tymczasem senne zazwyczaj miasteczko przygotowuje się do święta Halloween. Jedna z nastolatek, Laurie (Jamie Lee Curtis), nie zdaje sobie sprawy, że jest obserwowana przez nieobliczalnego zbiega.


3. Koszmar z ulicy Wiązów (1984)

Nancy (Heather Langenkamp) coraz częściej miewa koszmary z Freddym Kruegerem (Robert Englund) w roli głównej, który chce ją zabić. Ten pan znany jest dzieciom z wyliczanek i pewnie nieraz maluchy były straszone przez rodziców słowami: "Jak będziesz niegrzeczny to przyjdzie po ciebie Freddy". Jedna z koleżanek Nancy w czasie takiego snu nagle zaczyna się szarpać, potem zostaje zabita przez niewidzialnego napastnika. Jedynym świadkiem jest chłopak ofiary, który automatycznie staje się podejrzanym o dokonanie morderstwa. Rozpoczyna się walka, w której jest jedna zasada - "Cokolwiek byś nie robił, nie zasypiaj!"


4. Dzieci kukurydzy (1984)

Młoda para przybywa do małego, opuszczonego miasteczka w Nebrasce. Mijajac pola kukurydzy, młodzi napotykają gromadkę dziwnie wygladających dzieci. Wkrótce okazuje się, że przed trzema laty w miasteczku rozegrała się prawdziwa tragedia. Pewnego niedzielnego ranka, grupa dzieci pod wodzą młodzieńca w kapłańskich szatach, dokonała wielkiej masakry mieszkańców. Od tego czasu grupa ta czcząc satanistycznego demona, poszukuje dla niego nowych ofiar. W tym momencie młoda para rozpoczyna walkę o przeżycie.


5. Maksymalne przyspieszenie (1986)

19 czerwca, o godzinie 9:47 Ziemia wchodzi w zasięg ogona komety Rhea-M. Od tej chwili na całej planecie zaczynają dziać się dziwne i przerażające rzeczy. Wszystkie urządzenia mechaniczne począwszy od tosterów a skończywszy na samolotach buntują się przeciw człowiekowi. Opanowuje je niepohamowana żądza krwi. Ludzie pozbawieni wszelkich zdobyczy cywilizacji zaczynają ginąć jak muchy, zabijani przez samochody, elektryczne piły czy spadające samoloty. W tym czasie grupa straceńców uwięzionych na pewnej stacji benzynowej toczy swój własny bój o przetrwanie z setką wrogo usposobionych ciężarówek i wojskowych pojazdów.


6. Smętarz dla zwierzaków (1989)

Louis i Rachel wspólnie z dwójką swoich małych dzieci - Ellie i Gage - przeprowadzają się do małej wioski w stanie Maine. Pewnego dnia ginie pod kołami rozpędzonego samochodu ukochany kot Ellie. Louis postanawia pochować go na pobliskim cmentarzu dla zwierząt, na którym wiele lat temu grzebali swoich zmarłych Indianie z plemienia Micmaców. Po pewnym czasie ukochany kot dziewczynki wraca do domu i zaczyna dziwnie się zachowywać.


7. The Ring (2002)

Wśród ludzi krąży kaseta wideo zawierająca obrazy jak z sennych koszmarów, których obejrzenie kończy się telefonem zapowiadającym śmierć osoby oglądającej kasetę dokładnie w ciągu siedmiu dni. Reporterka Rachel Keller była nastawiona dosyć sceptycznie do całej historii, do momentu, kiedy dokładnie w tydzień po obejrzeniu kasety czwórka nastolatków zginęła w tajemniczych okolicznościach. Wiedziona ciekawością, Rachel odnajduje kastę i... ogląda ją. Teraz to ona musi skorzystać z pomocy przyjaciela Noaha, aby ocalić życie swoje oraz swojego syna.


8. Miasteczko Salem (2004)

Pisarz Ben Mears (Rob Lowe) powraca do małego miasteczka w stanie Main, zwanego Salem, w którym spędził kilka lat jako dziecko, z zamiarem napisania książki. Wkrótce do miasteczka przybywa także handlarz antykami (Donald Sutherland) wraz ze swoim wspólnikiem (Rutger Hauer). Wówczas w mieście zaczyna umierać coraz więcej ludzi na ostrą anemię.


9. Mgła (2007)

Po przejściu gwałtownej nawałnicy artysta, David Drayton i społeczność niewielkiego miasteczka stają się ofiarami morderczego ataku istot grasujących w gęstej i nienaturalnej mgle. Krążą wieści o eksperymencie zwanym "Projekt Grot Strzały", przeprowadzonym w położonej nieopodal tajnej bazie wojskowej, ale pytanie o pochodzenie śmiertelnych wyziewów jest drugorzędne dla grupy, jeśli chodzi o jej szanse na przetrwanie. Wycofując się do miejscowego supermarketu, Drayton i inni, którym udało się ocaleć, muszą najpierw stoczyć walkę pomiędzy sobą, zanim zjednoczą siły przeciw wspólnemu wrogowi, którego nie mogą nawet zobaczyć!


10. To (2017)

Kiedy w mieście Derry w stanie Maine zaczynają znikać dzieci, grupa dzieciaków musi stawić czoła swoim największym lękom. Na ich drodze staje nikczemny klaun o imieniu Pennywise, który zapisał się na kartach historii jako morderca lubujący się w zadawaniu bólu. Film oparty jest na motywach niezwykle popularnej powieści Stephena Kinga pod tym samym tytułem, która przeraża czytelników od dziesięcioleci.


------
To już koniec polecania horrorów. Strasznego Halloween!

wtorek, 29 października 2019

Ludzie w bieli (1934) W potrzasku. Nie tylko cenzora.

Tytuł: Ludzie w bieli
Tytuł oryginału: Men in White
Produkcja: USA 1934
Obsada: Clark Gable, Myrna Loy, Jean Hersholt, Elizabeth Allan, Otto Kruger, Donald Douglas, Wallace Ford
Gatunek: Melodramat
Czas: 1 godz. 14 min.
Filmweb: 6,5/10

Profesja lekarza stanowi stały motyw w światowej kinematografii. Zwolennicy dramatów doskonale pamiętają świetne "Przebudzenie", a fani horrorów chociażby psychopatycznego "Dentystę". Również dawne, przedwojenne Hollywood sięgało po wspomniany światek medyczny, czego przykładem jest melodramat "Ludzie w bieli", wyreżyserowany przez zapomnianego, ale jakże zasłużonego, polskiego reżysera Ryszarda Bolesławskiego.

Clark Gable (Doktor George Ferguson) i Jean Hersholt (Doktor "Hockie" Hochberg)

Scenariusz "Ludzi w bieli" powstał na podstawie dramatu Sidneya Kingsleya, laureata Nagrody Pulitzera. Fabuła nakreślona jest na dwóch poziomach: relacji międzyludzkich i sensu stricto codzienności lekarskiej. Oba wątki, co oczywiste, splatają się ze sobą.


Głównym bohaterem melodramatu jest młody, ambitny i pełen ideałów George Ferguson, który bez reszty poświęca się trosce o swoich pacjentów. Traci na tym jego relacja uczuciowa z dość egoistycznie nastawioną Laurą Hudson. Kobieta ma dość ciągłej nieobecności partnera na spotkaniach towarzyskich, przez co mężczyzna nie angażuje się w związek.  Nie byłoby klasycznego melodramatu bez tej trzeciej, czyli w tym wypadku pielęgniarki Barbary Denham. Wspólna pasja do zawodu, niesienia pomocy cierpiącym zbliża Fergusona z Denham. I dokładnie w tym miejscu dochodzi do czegoś najbardziej karygodnego, a mianowicie, cięcia fabularnego. Ze względu na ówczesne wymogi moralne, narzucone przez Kodeks Haysa, pewne sceny mogą być kompletnie niezrozumiane. Pocałunek doktora z pielęgniarką pozostawia u widza wiele niedomówień, zwłaszcza, że następne sceny są wyrwane z kontekstu. Podczas seansu nie wspomina się wprost o dziecku czy aborcji. A to są kluczowe wątki w życiu dla głównych bohaterów. Można zatem zapytać, jaki jest w ogóle sens kręcić film, skoro sedno problemu nie może wprost zaistnieć? Właściwie nie wiadomo, do kogo adresować te żale.

Clark Gable (Doktor George Ferguson) i Samuel S. Hinds (Doktor Gordon)

Na szczęście reszta elementów składowych melodramatu jest co najmniej poprawna. Do "Ludzi w bieli" zaangażowano Clarka Gable'a i Myrnę Loy, megagwiazdy lat 30. Oboje wywiązali się ze swoich obowiązków bez zarzutów. Do zalet filmu zaliczyć warto nienachalną, melancholijną muzykę oraz scenografią gdzie na plan pierwszy wybija się szpital w stylu Art. Deco. Niewątpliwie minimalizm środków nadał autentyczności dramatowi i stworzył właściwą atmosferę. Film warto zobaczyć chociażby dla jednej sceny agonii. Świetnie oddanej, utrwalonej w naturalny, ludzki sposób.

Clark Gable (Doktor George Ferguson) i Myrna Loy (Laura Hudson)

"Ludzie w bieli" to klasyczny melodramat trójkąta miłosnego, w którym twórcy stawiają ważne pytania o etykę lekarską, konsekwencje zdrady, w końcu mamy dylematy natury moralnej, szukanie własnego ja. Aż chciałoby się powiedzieć, czym ten film mógłby być, gdyby nie interwencja cenzora.

Ocena: 6/10 niezły

------
Polecam przeczytać recenzje Honky Tonk

niedziela, 27 października 2019

Bridget Jones 3 (2016) Sposób na tatusia

Tytuł: Bridget Jones 3
Tytuł oryginału: Bridget Jones's Baby
Produkcja: Francja, Irlandia, USA, Wielka Brytania 2016
Obsada: Renée Zellweger, Colin Firth, Patrick Dempsey
Gatunek: Komedia rom.
Czas: 2 godz. 2 min.
Filmweb: 7,2/10

Bridget Jones znają chyba wszyscy. Jej życiowe perypetie oraz miłosne rozterki na przemian bawiły i wzruszały przez kolejne lata coraz to nowsze pokolenia. Jednakże historia postaci wydawała się na dobre skończona, on się jej oświadczył, a ona złapała bukiet podczas odnowienia więzów małżeńskich swoich rodziców, cóż za piękna opowieść, wypada jeszcze dodać, iż żyli długo i… zaraz, to nie ta bajka, ponieważ wyśnione, idealne przecież zakończenie, okazało się singielką po czterdziestce! Witajcie zatem w kolejnym rozdziale niekończących się przygód zwariowanej, tytułowej bohaterki. Odważycie się po ponad dekadzie zetrzeć kurz z zapomnianego dzienniczka i ponownie do niego zajrzeć?


Colin Firth (Mark Darcy), Renée Zellweger (Bridget Jones) i Patrick Dempsey (Jack Qwant)

"Bridget Jones 3" rozpoczyna się z hukiem. Widzimy podstarzałą bohaterkę ze smutkiem zdmuchującą świeczkę w rytm nostalgicznej piosenki, po czym nagle zmienia klimat swoich urodzin poprzez włączenie zdecydowanie bardziej rytmicznego utworu, a co za tym idzie, zdeterminowana zrobić coś szalonego, postanawia wybierać się na wycieczkę, chcąc odmienić swój los i bawić się na całego, w końcu tylko to jej zostało…


Jack Qwant, Bridget Jones i Mark Darcy

Scenariusz "Bridget Jones 3" zachwyca, ponieważ twórcom udało się tchnąć ducha młodości i przywrócić serię do łask po nieco powtórkowej, drugiej części cyklu, gdzie niekiedy wyraźnie brakowało świeżości oraz pomysłów. Trójka to zrobiona z pasją i rozmachem komedia, przy której trudno się nudzić. Historia prowadzona jest z werwą, na ekranie ciągle coś się dzieje, a pomysł związany z ciążą niewątpliwie bawi, jak również wzbudza zainteresowanie. Przyglądamy się więc poczynaniom głównej bohaterki, która przechodzi przez kryzys wieku średniego oraz zmaga się z ustaleniem ojcostwa swojego przyszłego dziecka. Film cechuje się ogromną pomysłowością oraz wyczuciem, ponieważ twórcy dobrze wyważyli poziom żartów i z rozwagą oraz ostrożnością podeszli do tematu nie popadając w skrajności, co mogłoby odrzucać (zbyt podniosły wydźwięk lub uwłaczające żarty). Dzięki temu mamy wdzięczną, lekką i niegłupią komedię o istocie miłości, życiu oraz rodzeniu, która owszem wpada nieco w naiwne tony, szczególnie jeśli chodzi o zakończenie, gdzie zadziałała magia kina, lecz można to wybaczyć, w końcu gatunek do czegoś zobowiązuje. Ponadto, mimo iż fabuła nie należy do zaskakujących, to pochłania się ją garściami, zresztą zagadka ojcostwa (motyw przewodni całego show) trzymana jest w tajemnicy do samego końca filmu. Nie chodzi tutaj bowiem o to, kto jest przyszłym tatusiem dziecka, lecz o prawdziwą miłość, o to, z kim pragniemy się zestarzeć i umrzeć. W wyborze partnera nie pomogą okoliczności, znajomi czy testy doboru, sami najlepiej wiemy, kto nam odpowiada i kogo potrzebujemy do wspólnego przemierzania życia. Wymowa filmu jest piękna i pokrzepiająca, idealna jak na komedię romantyczną.


Patrick Dempsey, Renée Zellweger i Colin Firth

Wizytówką obrazu jest tytułowa bohaterka. Pełna uroku, niekwestionowanego humoru oraz energii 40-letnia Bridget Jones na przemian potrafi rozbawić oraz wzruszyć. Doskonale sprawdza się tutaj niezawodna jak zwykle Renée Zellweger. Jej bohaterka w trzeciej części kultowego przecież komediowo-romansowego cyklu jest podstarzałą i nieco podupadłą na duchu kobietą, która po licznych przejściach i zawodach miłosnych stara się nie myśleć o swojej przyszłości, patrząc na świat ciągle w pozytywnych barwach. Zatem przesympatyczna, mająca do siebie ogromny dystans i wykazująca się przy każdej lepszej okazji autoironią Bridget Jones przeżywa na ekranie drugą młodość, co jest skarbnicą kolejnych gagów oraz przezabawnych sytuacji. Podobnie jak w dwóch poprzednich częściach, i tym razem w szaleństwach czterdziestolatki biorą udział dwaj panowie – znany fanom cyklu Colin Firth jako dystyngowany, wykształcony i strasznie spięty Mark Darcy oraz nieznany dotąd widowni Patrick Dempsey w roli Jacka Qwanta – milionera, autora algorytmu miłości oraz twórcy portalu randkowego dla zakochanych. Obaj spisują się w produkcji genialnie, stanowiąc swoje zupełne przeciwieństwa. Ci kontrastujący ze sobą bohaterowie, którzy rywalizują o tę samą dziewczynę przy każdej, nawet najdrobniejszej okazji, napędzają komedię i dodają jej dynamiki. Dużo można by tutaj pisać, więc spuentuje swoją wypowiedź jednym zdaniem: "Postacie są rewelacyjne rozpisane oraz podszyte znakomitym aktorstwem.


Patrcik Dempsey (Jack Qwant), Renée Zellweger (Bridget Jones) i Colin Firth (Mark Darcy)

Najważniejszym elementem komediowego show jest lekki, świeży oraz śmiały humor. Muszę przyznać, że podczas dwugodzinnego seansu, tyle bowiem trwa najnowsza część "Bridget Jones", ubawiłem się jak nigdy dotąd, śmiejąc się od początku oglądanego filmu aż do jego zakończenia. Liczne akcenty humorystyczne przejawiają się w komicznych wręcz sytuacjach - sceny dotycząca porodu to prawdziwy festiwal mniejszych lub większych głupot, które przyjmuje się z szerokim uśmiechem na twarzy – i niezwykle pomysłowych dialogów, pełnych autoironii, sarkazmów oraz umiejętnej gry słownej, a co najważniejsze, to wszystko uderza w sytuacje dobrze nam znane z życia. Wyolbrzymienie ich, podkoloryzowanie, czy przedstawienie w krzywym zwierciadle potęguje satyryczny wydźwięk dzieła skoncentrowany na perypetiach czterdziestoletniej kobiety. Zresztą cały obraz zostaje przefiltrowany przez wrażliwość starzejącej się, samotnej pani Jones, która wbrew swojemu zegarowi biologicznemu pragnie sobie udowodnić, iż ciągle może żyć pełnią życia, ciesząc się każdym kolejnym dniem, jak również odmienić własny byt, bo jak powszechnie wiadomo, przecież nigdy nie jest za późno na zmiany i podjęcie właściwych decyzji, czyż nie? Dużo tutaj trafnych spostrzeżeń, odniesień do popkultury (scena z Edem Sheeranem wymiata) oraz naśmiewania się ze znanych nam zachowań. Znajdziecie tutaj również zgrabną krytykę społeczeństwa. Powyższe elementy zebrane w jednolitą całość tworzą obraz przemyślanej i niezwykle współczesnej komedii o życiu po czterdziestce i otaczających nas ludziach. Osobistego charakteru produkcji dodaje fakt, iż film utrzymany jest w konwencji dzienniczka Bridget Jones, która skrupulatnie spisuje swoje życie, aby widzowie mogli się następnie zagłębić w snutą przez nią opowieść. Stanowi to kolejny element komediowy produkcji, ponieważ kinomani często dostają okazję usłyszenia myśli głównej bohaterki, a te potrafią zwalić z nóg. Imponuje również duża samoświadomość twórców i wyczucie gatunku, ponieważ niejednokrotnie udaje im się zadrwić z zasad, którymi rządzona jest komedia romantyczna. Dzięki temu produkcja rzadko wpada w moralizatorskie tony, jak również nie wydaje się oderwana od rzeczywistości i jest bardzo bliska widzom, ponieważ Ci mogą bez problemu odnaleźć podobieństwa pomiędzy własnym życiem a perypetiami zwariowanej pani Jones.


Jack Qwant, Bridget Jones i Mark Darcy

Warto wspomnieć o boskim soundtracku, który niemal w idealny sposób buduje atmosferę dzieła. Trzeba przyznać, że znajdujące się na krążku piosenki ułożone zostały pod przeżycia tytułowej bohaterki, ponieważ często oddają jej aktualny humor, wprawiając widza w odpowiedni nastrój. Jest więc zabawnie, romantycznie, a nawet czasem wzruszająco. Podkładowi dźwiękowemu towarzyszy oczywiście stosowana do uczuć i emocji bohaterki scenografia. Warto tutaj dodać, że zwolennicy dwóch mega gwiazd współczesnej estrady muzycznej, a mowa tutaj o Ellie Goulding i Edzie Sheeranie, będą wniebowzięci, ponieważ w filmie usłyszymy piosenki obojga artystów, z czego ten drugi zalicza w dziele epizodyczny występ, o czym subtelnie nadmieniłem powyżej. Użyte w obrazie utwory rzeczonych wokalistów to m.in. "Thinking Out Loud" w wersji akustycznej oraz "Still Falling For You", który stanowi idealne podsumowanie obrazu, jak i płynącego z niego morału – po prostu twórcy nie mogli w lepszy sposób zakończyć omawianej serii. Z kolei w celach humorystycznych posłużono się również następującymi utworami: "Jump Around" w wykonaniu zespołu House of Pain, "All By Myself" zaśpiewanego przez Jamie O'Neil czy nawet "Gangnam style" kontrowersyjnego, azjatyckiego wykonawcy PSY - mina Colina Firtha bezcenna.



Dla wszystkich wielbicieli Bridget, jak i zwolenników zabawnego, lekkiego czy romantycznego kina, jest to obraz jak znalazł. Polecam!

Ocena: 10/10 arcydzieło!

------
Polecam przeczytać recenzje Bridget Jones: W pogoni za rozumem

Sailor Moon R: Czarodziejka z Księżyca - Film kinowy (1993) Przybysz spragniony miłości i kwiatów

Tytuł: Sailor Moon R: Czarodziejka z Księżyca - Film kinowy
Tytuł oryginału: Bishōjo Senshi Sailor Moon R: The Movie
Produkcja: Japonia, USA 1993
Gatunek: Fantasy, Romans, Anime
Czas: 1 godz.
Filmweb: 7,4/10

"Sailor Moon R: Czarodziejka z Księżyca – Film kinowy" to pierwszy pełnometrażowy film serii "Czarodziejka z Księżyca". I jest to jednocześnie najbardziej udany film z trzech produkcji kinowych dla tej serii, które powstały. Film miał swoją premierę w Japonii 5 grudnia 1993 roku. W języku angielskim został on wypuszczony pod tytułem "Promise of the Rose" (Obietnica Róży). W Polsce anime zostało wydane przez Planet Manga na VHS w 1998 (była to wersja z lektorem). Natomiast w 2015 roku wydawnictwo Anime Eden wydało ten film na płycie DVD z dubbingiem.


Usagi Tsukino/Czarodziejka z Księżyca

Na samym początku filmu twórcy postanowili zastosować małe wprowadzenie i przedstawić poszczególne wojowniczki ustami głównej bohaterki serii – Usagi Tsukino, znanej też jako Sailor Moon (czyli Czarodziejki z Księżyca). Po tym wstępie następuje czołówka z przewodnią piosenką "Moonlight Densetsu", znaną nam z sezonów starej serii tego anime. Usagi, Mamoru, Chibi-Usa oraz czwórka dziewczyn wyruszają poza miasto do ogrodu botanicznego (jest to miejsce istniejące realnie w Japonii, znane jako Ogród Botaniczny Jindai). Nim jednak akcja rozkręci się na dobre, widzowi zaserwowana jest mała retrospekcja – to dawne wydarzenie z dzieciństwa Mamoru, który żegna swojego przyjaciela. Na rozstanie młody Mamoru ofiarowuje różę, a przyjaciel składa obietnicę, że kiedyś powróci z mnóstwem najpiękniejszych kwiatów. Po chwili przyjaciel rozpływa się w powietrzu, pozostawiając płaczącego chłopca samego.


To właśnie wspomnienie, które równie dobrze mogłoby być snem, bądź urojeniem małego Mamoru, stanowi preludium do następnych wydarzeń. Bowiem dawny przyjaciel z dzieciństwa nieoczekiwanie pojawia się ponownie. I ma to miejsce właśnie w ogrodzie botanicznym. Przybysz, który niespodziewanie się zjawia przypomina Mamoru o niegdyś złożonej mu obietnicy. Wyraźnie ignoruje przy tym Usagi, a gdy ta oznajmia nieznajomemu mężczyźnie, do kogo należy jej ukochany, zostaje brutalnie odepchnięta. Nieznajomy znika w toni płatków kwiatów, lecz incydent ten przypomina Mamoru o dawnym przyjacielu o imieniu Fiore, którego uznawał przez tyle lat za przyjaciela wyimaginowanego. W międzyczasie okazuje się, że do naszej planety niepokojąco blisko zbliża się asteroida, która stanowi niebezpieczeństwo ze względu na znajdujące się na jej powierzchni pozaziemskie rośliny. Jak łatwo zgadnąć nowy przeciwnik, stosujący zabójcze rośliny, jest powiązany z przybyciem Fiore. Wkrótce sytuacja stanie się jeszcze bardziej dramatyczna. W konsekwencji dziewczęta staną przez wyzwaniem – muszą ocalić Mamoru oraz ludzkość przed nieuchronną zagładą.

Usagi Tsukino/Czarodziejka z Księżyca

Trzeba przyznać, że film ten to prawdziwa gratka dla fanów serii. Bo czego tutaj nie ma! Zawarto tu esencję całej serii o "Czarodziejce z Księżyca" - mamy więc miłość, przyjaźń, poświęcenie, przebaczenie, nadciągającą katastrofę i bohaterską walkę. Obserwujemy lojalność i oddanie czterech wojowniczek względem księżniczki, a zarazem ich najlepszej przyjaciółki. Wyeksponowano również wierną, głęboką miłość Mamoru do Usagi. Wspaniała jest wreszcie postawa samej Usagi, szczególnie ujmuje jej bezinteresowność i heroiczna walka o to, w co główna bohaterka wierzy oraz o to, co pragnie ochronić (nawet za cenę własnego życia). Tłem dla rozgrywających się w końcówce filmu wydarzeń jest utwór "Moon Revenge" (Zemsta Księżyca), piosenka ta pobrzmiewa w kluczowym momencie, a także w trakcie napisów końcowych tego filmu. To niezwykle motywujący utwór muzyczny, o sporym ładunku emocjonalnym. Towarzyszy on zmaganiom wojowniczek, co sprawia, że najważniejsze sceny zapadają w pamięć widza na długo.


"Sailor Moon R: Czarodziejka z Księżyca – Film kinowy" nosi w nazwie literkę R, tak jak druga seria tego anime (R czyli Romans). Pierwotnie film ten został wydany w trakcie emisji tej serii w 1993 roku, chociaż fabularnie nie jest z nią związany. Fizjonomia Fiore jest jednak na tyle zbliżona do wrogów-kosmitów z pierwszej części drugiej serii (a była to również para przybyszów z kosmosu o imieniu Ail i An), że należy podejrzewać, iż wrogowie ci byli genetycznie powiązani z Fiore. Warto wspomnieć, że zarówno postaci Ail i An, jak i samego Fiore w ogóle nie pojawiają się i nie mają źródła w oryginalnej mandze autorstwa Naoko Takeuchi. Postaci te zostały stworzone by wydłużyć czas trwania samego anime oraz celem wykorzystania wątku przybysza z kosmosu w fabule omawianego tu filmu kinowego.

Usagi Tsukino/Czarodziejka z Księżyca

Film ten jest fabularnie nieco schematyczny i porusza treści typowe dla serii anime o Sailor Moon. Tradycyjnie już główni bohaterowie podejmują walkę, by ochronić planetę Ziemię, oraz wyznają wszystkie inne wartości, które definiują całą tę serię. Zdecydowanie film ten jest skierowany do wiernych fanów, których pomimo upływu tylu lat wciąż pociągają górnolotne idee oraz bój o miłość i sprawiedliwość. I nic w tym zaskakującego, do dziś bardzo wiele osób darzy wielkim sentymentem ten tytuł. Odświeżona wersja DVD wydana w 2015 roku, zawierająca poprawne tłumaczenie oraz dodatkową wersję z polskim dubbingiem, ma jednak szansę zainteresować znacznie młodszą widownię i być równie ciepło przyjęta przez następne pokolenia fanów.

Ocena: 7/10 dobry

------
Polecam przeczytać recenzje Czarodziejki z Księżyca

piątek, 25 października 2019

Bridget Jones: W pogoni za rozumem (2004) Firth vs. Grant

Tytuł: Bridget Jones: W pogoni za rozumem
Tytuł oryginału: Bridget Jones: The Edge of Reason
Produkcja: Francja, Irlandia, Niemcy, USA, Wielka Brytania 2004
Obsada: Renée Zellweger, Hugh Grant, Colin Firth
Gatunek: Komedia rom.
Czas: 1 godz. 48 min.
Filmweb: 6,8/10

Zaraźliwy chichot sympatycznej towarzyszki seansu filmowego nawet z przeciętnej komedii potrafi stworzyć film niezwykle umilający prawie dwie godziny spędzone przed ekranem. Mogą spaść na mnie cięgi za nazwanie "Bridget Jones: W pogoni za rozumem" przeciętną komedią, ale moja uwaga tyczy się drugiej części powielającej wiele chwytów komediowych z części pierwszej, w takt dalszej opowieści o perypetiach niefrasobliwej trzydziestokilkulatki.


Colin Firth (Mark Darcy), Renée Zellweger (Bridget Jones) i Hugh Grant (Daniel Cleaver)

W zasadzie jednak zarzut wtórności może wydawać się nietrafionym w przypadku sequeli, gdyż cała idea takich realizacji sprowadza się do powtórnego zafundowania widzom dobrze znanej rozrywki. Tak też miało być w przypadku ekranizacji "Bridget Jones: W pogoni za rozumem" i tak też wyszło.


Renée Zellweger (Bridget Jones)

Tym razem zapoznajemy się nie z samotną, dostającą na każdym kroku ciosy od życia trzydziestolatką, lecz z kobietą znajdującą się w dobrze rokującym związku z wymarzonym mężczyzną. Lecz wszystko co piękne nie może trwać wiecznie, zwłaszcza w przypadku Bridget… Seria klap towarzyskich wraz z kryminalną historią w Tajlandii, staczają naszą bohaterkę w dobrze znane jej rejony życia.


Colin Firth (Mark Darcy) i Renée Zellweger (Bridget Jones)

To wszystko sprawia, że znów wielokrotnie upokorzona Bridget dostarcza widzom wielu okazji do śmiechu i pewnie westchnień ulgi, że nie jest się na jej miejscu. A nawet jak ktoś stwierdzi, że znajduje się w takiej sytuacji, to może wynieść z filmu jedynie postawę pogodnego przeciwstawienia się przeciwnościom losu.


Bridget Jones

Wracając do zasygnalizowanego kilka akapitów wcześniej zarzutu wtórności to przychodzi mi na myśl scena, która, wedle wspomnianej w pierwszym akapicie sympatycznej towarzyszki, ma szansę wejść do kanonu scen filmowych, a precyzyjniej – scen walki. Colin Firth kontra Hugh Grant to pojedynek, który w nowy sposób może zdefiniować walkę mężczyzn o kobietę.


Bridget Jones i Mark Darcy

Kontynuując wątek tych dwóch panów wypada zwrócić uwagę na kolejną cechę wyróżniająca "Bridget Jones: W pogoni za rozumem" ponad sztampowe komedie romantyczne. Obie postacie są na swój sposób sympatyczne. Nawet seksoholik Daniel Cleaver (Hugh Grant) nie jest bezwzględnym łotrem, pomimo zdecydowanej przewagi przywar nad zaletami.


Renée Zellweger i Colin Firth

"Bridget Jones: W pogoni za rozumem" jest zabawną opowieścią o kobiecie z problemami i jednocześnie znajduje się na jednym z biegunów takich historii. Jeśli ktoś chce poznać ten drugi, to proponuję 'Pianistkę" Michaela Hanekego na podstawie powieści Elfriede Jelinek. Niemniej wątpię jednak, aby te dwa filmy znalazły się w kręgu ulubionych pozycji jednej osoby…

Ocena: 6/10 niezły

------
Polecam przeczytać recenzje Dziennika Bridget Jones

wtorek, 22 października 2019

Czarodziejka z Księżyca (1992-1993) Jak ktoś nie zna - nie przyznawać się!

Tytuł: Czarodziejka z Księżyca
Tytuł oryginału: Bishôjo senshi Sêrâ Mûn
Produkcja: Japonia 1992-1993
Gatunek: Fantasy, Komedia, Anime
Czas: 25 min. (1 odcinek)
Filmweb: 7,5/10

Któż to nie marzył kiedyś o tym, by zostać superbohaterem? By ratować świat przed siłami ciemności? Na pewno każdy jest w stanie wymienić szereg własnych predyspozycji, które powinny gwarantować mu zostanie bohaterem. Ale jak to zwykle bywa, zaszczyt ten kopnął kogoś innego, osobę najmniej do tego powołaną. Usagi Tsukino (pol. Bunny Tsukino) to płaczliwa, niezdarna i leniwa czternastolatka. Wiecznie przesypia dźwięk budzika, wiecznie spóźnia się do szkoły, wiecznie śpi na lekcjach, dostaje same marne stopnie, a na dodatek jest wiecznie głodna. I taka oto osoba spotyka w pewien słoneczny poranek (oczywiście podczas sprintu do szkoły) czarnego kota z półksiężycem na czole. Już to samo sprawia, że kot wygląda podejrzanie, a tu się jeszcze okazuje, ze zna ludzką mowę! No i dalej sprawy toczą się już standardowo - Usagi okazuje się wybranym wojownikiem, mającym ratować świat przed demonami i wraz ze swoimi towarzyszkami (innymi czarodziejkami) odnaleźć tajemniczą księżniczkę.

Usagi Tsukino/Czarodziejka z Księżyca

Najbardziej chyba znana japońska kreskówka, która zapoczątkowała w Polsce modę na anime. Każdy chyba słyszał gdzieś ten tytuł i cokolwiek na jego temat. A jak nie, to się lepiej nie przyznawać. Starsi zapewne pamiętają jeszcze emisję "Czarodziejki z Księżyca" przez telewizję Polsat.

Z lewej: Ami Mizuno/Czarodziejka z Merkurego, Rei Hino/Czarodziejka z Marsa, Usagi Tsukino/Czarodziejka z Księżyca, Makoto Kino/Czarodziejka z Jowisza i Minako Aino/Czarodziejka z Wenus

Pierwsza seria przygód nastoletniej zbawczyni świata dzieli się na dwie części. Najpierw walka z demonami, szukanie towarzyszek i tajemniczej księżniczki. Nieco później oczywiście dalsza walka z demonami (które się robią coraz sprytniejsze i coraz bardziej niebezpieczne) i walka z głównym wrogiem - Królestwem Ciemności. Księżniczka się już znalazła (zgadnijcie, kto to mógł być) towarzyszki też i w sumie utworzyła się całkiem wesoła kompania. Ale pierwsza seria to także początek miłości głównej bohaterki do tajemniczego Taxido oraz wieczne, przezabawne kłótnie z jego alter ego - Mamoru Chiba.

Usagi Tsukino/Czarodziejka z Księżyca

Seria jest dość stara i animacja raczej nie zachwyca, ale ogląda się znośnie. Oczywiście mamy tu do czynienia z przysłowiowymi już niemalże (w środowisku fanów anime) pół godzinnymi transformacjami głównych bohaterek i nie krótszymi przemowami umoralniającymi, skierowanymi głównie do demonów. Muzyka, trzeba to przyznać, mnie osobiście zachwyca. Niektóre kawałki są naprawdę prześliczne i wcale nie brzmią kiczowato czy cukierkowo. Soundtrack nadaje się do słuchania i bez związku z anime. Również czołówka ma w sobie to "coś" magicznego i zarazem niesamowitego. Postacie tworzą różnorodną mozaikę charakterów i zasługują na sympatię. Szczególnie Ami Mizuno, czyli czarodziejka z Merkurego, cicha i wrażliwa, najlepsza uczennica, ale bardzo nieśmiała. Dopóki nie spotkała Usagi nie miała żadnych przyjaciół.

Usagi Tsukino/Czarodziejka z Księżyca

Niestety trzeba poruszyć jeszcze jedną bolesną sprawę, a mianowicie polskie tłumaczenie, które nieoficjalnie uzyskało status najtragiczniejszego tłumaczenia Polsatu. Każdy fan "Czarodziejki z Księżyca" zna jego najbarwniejsze przykłady takie jak: "Groch, fasola, silna wola!" czy "Mydło powidło!", jak i również sławetną Czarodziejką z Jupitera albo Uranosa. Osobiście więc polecam to anime tym, którzy chcą sobie odświeżyć wspomnienia z dzieciństwa lub obejrzeć coś głupiego, naiwnego oraz śmiesznego (tak dla czystej rozrywki), ale odradzam korzystanie zarówno z polsatowskiego tłumaczenia, jak i lektora.

Ocena: 10/10 arcydzieło!

------
Polecam przeczytać recenzje Małego Księcia